Zarobiony – felieton kwietniowy

Szkic przedstawiający pióro i kałamarz

Nie wiem,
nie znam się,
nie orientuję się,
zarobiony jestem…

Stało się. Szkoły przeszły na nauczanie zdalne. A przynajmniej takie otrzymaliśmy zlecenie z ministerstwa. I dopiero dziś wszyscy przekonują się naocznie (i nausznie) o tym, o czym wiedziałam od dawna – nauczanie zdalne wcale nie jest proste! Z nauką zdalną mam już doświadczenia wieloletnie, zarówno w roli ucznia, jak i nauczyciela. Zwykle co prawda uczestniczyłam w zajęciach asynchronicznych, unikałam nagrywania filmów i czatów (to się dziś zmienia!), jednak co doświadczyłam – to moje. Jest tylko jeden wniosek, to jest naprawdę trudne.

Dla nauczyciela

Jak coś robisz „na żywo”, to wszelkie pomyłki możesz korygować na bieżąco. Jak to co powiedziałeś nie wystarczyło – możesz uzupełnić i wyjaśnić wątpliwości. Natychmiast reagujesz na zachowanie uczniów, a w szczególności możesz podejść i „pokazać palcem” gdzie uczeń popełnia błąd. Do klasy przychodzisz i mówisz „z marszu”, co oczywiście nie oznacza, że do lekcji nie potrzebujesz się przygotować. Ale przy nauczaniu zdalnym musisz przygotować się bardziej.

Dla ucznia

Z materiałem do nauki zmagasz się sam. Co z tego, że o nauczaniu zdalnym mówią – można się uczyć wszędzie i w dowolnie dobranym czasie. Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem i nigdy nie jest tym właściwym. Zawsze mamy dużo innych, ciekawszych i bardziej pilnych zajęć niż nauka. Uczenie się zdalne wymaga bardzo dużej samodyscypliny. Zapoznanie z materiałem, obejrzenie filmu – zwykle nie wystarczy. Jeśli popełniamy błędy, to nie ma nikogo, kto by nam je szybko wskazał i pomógł poprawić. Nauka zdalna wymaga od nas dużo więcej pracy.

Po pierwszym rozporządzeniu MEN zawieszającym działalność placówek oświatowych otrzymywałam maile proszące o odsłonięcie kolejnych materiałów w prowadzonym przeze mnie szkoleniu online, bo teraz mam więcej czasu, by się tym zająć. Dziś zachęcam, proponuję przedłużenia terminu, ułatwiam zadania. A i tak czytam listy:

W związku z natłokiem pracy zdalnej nie byłam w stanie zabrać się za moduł…

Ja (zresztą moi koledzy również) już nie pracuję 8 godzin dziennie, a po 12 i więcej…

… mamy ręce urobione po pachy organizowaniem tzw. „zdalnej edukacji” oraz edukowaniem nauczycieli

A przy tym wszystkim nikt nie porusza problemu samodzielności rozwiązań. Osoba dorosła, świadoma i odpowiedzialna wie, że uczy się dla siebie. Jak ściągnie czyjąś pracę i wyśle jako swoje rozwiązanie, to krzywdę robi przede wszystkim sobie. Mimo to z problemem plagiatu spotykam się wielokrotnie. O kwestii sprawdzania obecności uczniów wypowiadał się w telewizji przedstawiciel portalu Niebezpiecznik.pl, zwracając uwagę na możliwości uruchamiania programów logujących się za uczniów. Sama mogłabym połączyć się z serwerami przez strony internetowe na kilku urządzeniach korzystając z różnych przeglądarek – tworząc kilkuosobową klasę. Utrudnieniem byłaby konieczność pokazania swojego wizerunku, czy szybkiej reakcji na polecenia nauczyciela. Ale jeśli miałabym tylko słuchać, to w czym problem?

I przy tym wszystkim pojawiają się uwagi na forach, że ci nauczyciele są niepotrzebni bo nic nie robią, że rodzice muszą sami uczyć dzieci i zajmować się nimi, że czekają nas egzaminy ósmoklasisty i maturalny… A szkoła musi wdrażać naukę zdalną. I czemu się dziwić, że wszyscy czujemy się zarobieni. I chcemy zacząć pracować i żyć normalnie.

Dużo zdrowia i sił do pracy życzę

Agnieszka Borowiecka
Kwiecień 2020